Legenda o Szkarłatnych Obłokach

Legenda o Szkarłatnych Obłokach – recenzja komiksu

Już od najmłodszych lat uwielbiałem opowieści samurajskie serwowane przez Akirę Kurosawę Świat roninów, szogunatu i średniowiecznej Japonii rozpalał wyobraźnię i choć to uczucie nieco na starość przygasło, to wciąż lubię dobrą historię spod znaku katany i wakizashi. Albo to moje przejedzenie tematem, albo też fakt, że na dobre historie z Japonią w tle po prostu dawno nie trafiałem powodowały, że odstawiałem ten gatunek na bok. Do czasu. W ręce wpadła mi Legenda o Szkarłatnych Obłokach Saverio Tenuty, która zabrała mnie ponownie na wyprawę samurajskimi ścieżkami.

Legenda o szkarłatnych obłokach jest samurajską historią osnutą baśniowym mistycyzmem i oniryczną mgiełką o posmaku fantasy. Nieco to może skomplikowany koktajl, ale tylko pozornie. Historia jest w miarę prosta. Otóż na swojej drodze los stawia młodego ronina i lalkarkę, którzy w dziwny sposób oddziałują na siebie. Prześladowany przez głosy w głowie wojownik próbuje odkryć naturę tej więzi, co oczywiście stanowi punkt wyjścia do głębszej historii i odkrywania dawnych uraz i zbrodni. Droga, którą obierze będzie znaczona krwią, pojedynkami, odkrywaniem mrocznej przeszłości.

Fabuła sprowadza się zatem do pierwotnych elementów. Miłości, zdradzie, lojalności, opuszczeniu, relacjach z rodzicami, które stanowią stacje wypadowe do rozliczenia się ze swoją przeszłością oraz zemstą. Zawsze doceniam proste historie, bo te uważam za najpotężniejsze instrumenty grające w czytelniku. Legenda o szkarłatnych obłokach jest jedną z tych historii – nieskomplikowaną, ale tnącą bardzo głęboko. Postaci są napisane w znanym standardzie, wręcz kliszowe (ronin samuraj, zły generał armii, władca z rozterkami moralnymi, księżniczka, której nie kochał tatuś), a jednak dźwigają dość ciężką i przytłaczającą fabułę i jest to niezwykła siła tego tytułu. A prawdziwą wisienką na torcie jest otoczka, która robi tutaj niesamowitą robotę.

Autorowi udał się bardzo interesujący zabieg. Fantastyka jest tutaj wszechobecna, a jednakowoż nie gra pierwszych skrzypiec. Wiadomo, że po lasach grasują baśniowe zwierzęta, wiadomo, że obecne są bóstwa, wiadomo, że można wyrwać komuś rękę i dołączyć ją do swojego zestawu kończyn, znacząco wzmacniając swój zestaw umiejętności w walce. Ale nie to jest najważniejsze. Poprzez styl rysowania oraz oniryczność narracji Saverio Tenuta osiąga wyjątkowy efekt. Z kadrów zaczyna spływać baśniowość i teatralność. Wszystkie postaci są w makijażu, co potęguje wrażenie magiczności i nierealności. Komiks chłoniemy niczym zapis przedstawienia w teatrze i to dość specyficznym. Legenda… nawet rozpoczyna się od sztuki lalkarskiej wystawianej w niewielkiej gospodzie. Wrażenie, że calość opowieści jest elementem przedstawienia towarzyszy nam przez cały czas, gdyż Tenuta genialnie łączy ze sobą wiele elementów. Teatralność, nierealność, oniryczność, z której nie potrafią się uwolnić nawet bohaterowie. Przygnębiająca atmosfera zmrożonego świata jest dojmująca, a sceny akcji są żywcem wycięte z krwawych historycznych slasherów. Kadry, postacie, i generalnie cała kreska są przepiękne i arcyklimatyczne. Cudownie oddane jest szaleństwo, w objęcia którego oddaje się jedna z postaci. Surrealizm, a zarazem sugestywność tworzonych obrazów są wyjątkowe.

Legenda o Szkarłatnych obłokach ma swoje tempo, które nie jest zbyt spieszne, ale nie oferuje żadnej dłużyzny. Historia wciąga, przytrzymuje i nie puszcza do ostatniej strony. Nie sposób się uwolnić z tego nurtu opowieści, który choć nie jest rwącym potokiem, nie pozwala z siebie wyjść. Jeśli ktoś kochał lub wciąż kocha samurajskie opowieści, to powinien być Legendą… wyjątkowo usatysfakcjonowany. Komiks pachnie kwitnącą wiśnią i celuloidem spod znaku białoczarnych produkcji wytwórni Toho. Saverio Tenuta, który zmarł w tym roku stworzył dzieło wyjątkowe i już nie mogę się doczekać, gdy sięgnę po dostępne kontynuacje – Maska Fudo oraz Izuna.

zdjęcia: lostintime.pl

Legenda o Szkarłatnych obłokach
Legenda o Szkarłatnych obłokach
Legenda o Szkarłatnych obłokach
Legenda o Szkarłatnych obłokach

1 thoughts on “Legenda o Szkarłatnych Obłokach – recenzja komiksu”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *