Kosmos Komiks okładka

Kosmos – recenzja komiksu

Nie zapomnij do nas zajrzeć – > Facebook Logo Instagram Logo

Kosmos Fabiena Bedouela i Pata Perny zaintrygował mnie już na pierwszy rzut oka. Dałem się uwieść trikom zastosowanym już na samej okładce. Znaczek programu Interkosmos na grzbiecie komiksu uwiarygadniał treści i kusił. To w ramach tego programu Mirosław Hermaszewski udał się na nasz jedyny polski lot w kosmos. A z kolejnymi stronami opowieść graficzna robiła coraz więcej, bym uwierzył w historię zawartą na jej kartach.

Obwoluta dumnie informuje o odtajnionych przez Gorbaczowa dokumentach opisujących nieudane i mające popaść w zapomnienie sowieckie próby podboju kosmosu. Zwieńczone niepowodzeniami, wypadkami i śmiercią kosmonautów przedsięwzięcia źle wyglądały w tubach radzieckiej propagandy, dlatego informacje o nich nie miały nigdy ujrzeć światła dziennego. Z dokumentów tych ma jednakowoż wynikać, iż to nie Amerykanie jako pierwsi posadzili człowieka na Księżycu.

Prawdziwy kosmos

Kreska w Kosmosie jest bardzo dokładna i momentami przypomina rysunek techniczny. Pojazdy są wycyzelowane do granic przesady, a od szczegółów może zawrócić się w głowie. Deski rozdzielcze są pełne przycisków, ekrany komunikatów puchną od cyrylicy. Ujęcia księżyca są równie dokładne, przypominając momentami prześwietlone zdjęcia. Stworzenie komiksu w białoczarnej palecie dało niesamowity efekt. Tak jakby na fotografie nałożono komisowy filtr, dzięki czemu można dać się uwieść. Dodatkowo obrazki są bardzo dojmujące, szczególnie w ujęciach z przestrzeni kosmicznej. Monochromatyczna paleta barw doskonale podkreśla pustkę, ciszę i osamotnienie.

Duża ilość kadrów skupia się na pojazdach i technikaliach. Twórcy mocno koncentrują się na ujęciach pokazujących starty rakiet, oddzielanie segmentów i poszczególne etapy podróży kosmicznej. Techniczność tyczy się również postaci. Dialogi również skupiają się mocno na kosmicznym rzemiośle. Dotyczą w zasadzie szczegółów lotu, komunikacji z centrum na ziemi czy dogrywaniem procedur i parametrów. Tu objawia się jednak pewien dysonans, bo twarze (którymi postaci głównie grają, bo u odzianych w skafandrach kosmonautów w zasadzie nie widać nic innego) oddają tak wiele emocji. Strachu, obawy, nadziei, ekscytacji, oddania sprawie. Swoje ludzkie oblicza bohaterowie w pełni pokazują w zasadzie dopiero na koniec.

Kosmos Komiks strona

Tym lotem należy się rozkoszować powoli

Kosmos nie jest lekkostrawny. Lektura, pomimo olbrzymich kadrów nie jest szybka. Mnogość detali, techniczna wręcz kreska powoduje, że sceny rozłożone ramki-strony rozkładają lekturę w czasie. To absolutnie nie jest wada. Zabieg ten powoduje, że jeszcze bardziej można w wydarzenia w Kosmosie wejść, a nawet wręcz wniknąć. Przyswojenie szczegółów jednak trwa, a fakt monochromatycznej palety wzmacnia wrażenie osamotnienia i braku nadziei w obliczu kosmicznego wyścigu i machlojek radzieckiej propagandy sukcesu. Kosmos przypomina w realizacji zapis filmu, co nie jest ani bez znaczenia, ani efektem przypadku.

Autorzy postarali się, by Kosmos wysyłał te sprzeczne sygnały dość często. Mamy białoczarną otoczkę dla wydarzeń dziejących się w przestrzeni kosmicznej. Niebieski filtr nałożony na wypowiedzi ekspertów gdy akcja przenosi się na Ziemię, sprawia wrażenie, że oglądamy relację telewizyjną. Wszystkie te zabiegi mają jak najbardziej uwiarygodnić fabułę. Sprawić, byśmy uwierzyli, że oto odtajnione niedawno dokumenty potwierdzają fakt, że to ZSRR pierwsze posadziło człowieka na Księżycu.

Koncept ten działa wręcz doskonale i idea, że znane z powszechnej historii lądownie na Księżycu jest pięknie skrojonym kłamstwem, zaczyna powoli i samoistnie kiełkować w głowie. Zresztą teorii spiskowych powiązanych z tym wydarzeniem jest tak dużo, że kolejna, podana sposób zaserwowany przez Pernę i Bedouela przenika do świadomości bardzo gładko. Komiksy o spiskowych teoriach dziejów już znamy, choćby Departament Prawdy, ale Kosmos to zupełnie inna działka. Uwiarygodnienie teorii jest tu na pierwszym planie, jednocześnie będąc fantastycznie zamaskowane zabiegami scenariuszowymi i oprawą.

Czuję się lekko wkręcony, co ponownie sprawiło mi niesamowitą przyjemność. Choć lektura Kosmosu okupiona jest o wiele większym nakładem sił niż Cudotwórcy, który również mnie nieco oszukał, to jestem równie zadowolony. Autorzy zadbali bowiem nie tylko o najdrobniejsze szczegóły wnętrz rakiet, opisów procedur, danych technicznych i potencjalnych zagrożeń. Bohaterowie są bardzo ludzcy. Zadbano o ich szczegółową historię, łącznie z opisem dzieciństwa i informacjach jak trafili do programu kosmicznego. Gdy następuje awaria i jeden z kosmonautów otrzymuje złą mieszankę gazów do oddychania dręczą go przerażające halucynacje, pokazując, że nawet bohaterowie ZSRR mają obawy. A później – wątpliwości i sumienie. Kosmonauci, czują oddech historii, prą do sławy ale jednocześnie boją się i są pod potwornym stresem. To wszystko widać i czuć. Doceniam umiejętność takiego wodzenia za nos. I w przypadku Kosmosu naprawdę warto dać się uwieść.

Przecież o to chodzi, żeby dawać się nabrać. Kosmos próbuje z powodzeniem to zrobić już z poziomu okładki i gra na drobiazgach, przekazach podprogowych i niewypowiedzianych słowach. Tym daniem należy się delektować i wskazane jest do tego spokój i cisza. Lot Sojuzem to wyjątkowa sprawa.

Za egzemplarz recenzencki dziękujemy wydawnictwu Timof i Cisi wspólnicy.

Kosmos Komiks strona
Kosmos Komiks strona

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *