Fungae to komiks dość specyficzny i myślę, że to słowo oddaje naturę dzieła wydanego przez Kulturę Gniewu. Naczytałem się o tym tytule wiele zanim wziąłem go do ręki, a zewsząd płynęły ochy i achy. Wspaniałe oceny wylewały się z lewa i prawa i pomimo tego, że takie rzeczy raczej wzbudzają we mnie nieufność, to musiałem w końcu sprawdzić, co panowie Leśniak i Wawszczyk wykombinowali.
Eksperyment
Fungae już od pierwszych stron pokazuje się z bardzo niestandardowej strony. Początkowe wrażenie o Fungae było takie, że coś mi tu nie gra. Olbrzymie kadry, jednostronicowe pejzaże, znikoma ilość dialogów. Nie za duży format, kilkaset stron. Czytałem pełen obaw. Czy nie jest to zbyt przeintelektualizowany przekaz? Czy będzie tu jakieś dno, którego jeśli nie dostrzegę, to lektura Fungae nie sprawi mi przyjemności? I tak czytałem, czytałem, moje obawy wzrastały, aż do momentu, gdy nie zdałem sobie sprawy, że losy wędrującej rodziny wkręciły mnie niemiłosiernie. Rzadko mam tak, że przejmuję się bohaterami (taki ze mnie zimny drań), a przy Fungae stopniałem. Czy wszyscy przeżyją? Czy komuś stanie się krzywda? Czy nawiążą się jakieś inne interakcje? Czy coś się zmieni między rodzicami, czy syn dorośnie? Co odkryją na końcu drogi? O kurczę. Jest wkrętka!
Całe dzieło opowiada o podróży trzyosobowej rodziny przez dżunglę. Nie znamy ich celu i odnoszę wrażenie, że sami bohaterowie nie do końca są pewni tego, co jest na końcu ścieżki. Wszyscy zainteresowani wiedzą jedynie, że muszą się poruszać dalej. W trakcie podróży napotykają oczywiście różne przeciwności losu, ale wydarzenia tak naprawdę służą jedynie zerknięciu za kołnierz samego bohatera. A mamy tu dość archetypowe postaci.
Surowy ojciec. Syn, który chce mu coś udowodnić i matka, która stanowi linię demarkacyjną pomiędzy surowością a zdrowym rozsądkiem. Jakże dobrze znany układ. Ojciec próbuje wyrwać dziecko z matczynych bezpiecznych objęć i przygotować go na niebezpieczeństwa świata, choć nie zawsze robi to z wyczuciem i odpowiednią delikatnością. Matka próbuje przybliżyć nieba dziecku jednocześnie przyjmując na siebie nieco brutalności i niesprawiedliwości świata. To zestawienie powoduje, że bardzo łatwo znaleźć odniesienia do siebie i rzeczywistości, w której wszyscy się poruszamy.
Kreska w Fungae jest typowo Leśniakowa. Te wszystkie zaokrąglenia i patenty znane z Jeża Jerzego są tutaj na porządku dziennym. I dobrze. Te lejące się kształty idealnie pasują do dusznej i wilgotnej dżungli.
Wszystko to składa się na eksperyment, którym jest Fungae. Jest to twór dziwny, cudaczny, z wyglądu przypominający filmowy scenariusz zobrazowany w kadrach. Nie ukrywam, że były momenty, w których nieco mnie to irytowało, ale było ich naprawdę niewiele. Najważniejsze jednak jest to, że jest to eksperyment bardzo udany. Opowieść jest porywająca, co stwierdziłem ku wielkiemu zaskoczeniu. Bohaterowie, pomimo, że archetypiczni, niemal sztampowi są interesująco tajemniczy i łatwo się z nimi można identyfikować. Forma (wielkie kadry, filmowe ujęcia) powodują, że zupełnie inaczej się Fungae czyta.
Fungae to dzieło poruszające
I to nie tylko w sensie dosłownym. Komiks porusza się po wielu płaszczyznach i przecina je bardzo głęboko. Opowieść przedstawiona w dziele Leśniaka i Wawszczyka wydaje się być prosta do granic możliwości, ale na każdym kroku bohaterów otwiera drzwi do refleksji. Dawno już nie spotkałem dzieła, które tak mocno i głęboko i wielowarstwowo zabierało ze sobą czytelnika w podróż z opowiescią. Historia Fungae zostaje z czytelnikiem jeszcze na długo po przewróceniu ostatniej strony.
Fungae to alegoryczna podróż przez życie. Czytelnik zbija się z wieloma elementami określającymi dorastanie z różnych perspektyw. Rodzice znajdą obrazki tłumaczące surowość, która jest podszyta troską i zupełny brak zrozumienia dla tej surowości wśród małolatów. Widzimy radość i dumę dziecka ze spełnienia oczekiwań wymagającego ojca. Jesteśmy świadkami wybuchu buntu i obieranie własnej drogi. Wydaje mi się, że Fungae będzie się długo rozmawiać i analizować. Jest to komiks, który nie tylko uświetni każdą półkę, ale też rzecz, która warto czytać w szkołach. Skoro Kajko i Kokosz jest czytany w podstawówkach jako lektura, to nie widzę powodu, aby Fungae nie podawać do rąk uczniów szkół średnich. Dzieło Leśniaka i Wawszczyka jest na pewno jest tytułem ważnym. Może nie najłatwiejszym w odbiorze, ale mistrzowsko zaplanowanym i przemyślanym. To trzeba koniecznie przeczytać.
Obrazki pochodzą z https://kultura.com.pl/
1 thoughts on “Fungae – recenzja komiksu”