To miał być typowy poniedziałek. Budzisz się na lekkim kacu, zbierasz się do roboty, a tu niespodzianka. Otrzymujesz nagłe wezwanie do sądu. Ekstremalnie sztywny facet w garniturze informuje Cię, że Twoja firma zbankrutowała, przez co przestałeś być właścicielem swojej tożsamości. Masz się stawić przed oblicze Temidy celem dokończenia formalności, ale i to nie pójdzie wcale tak gładko. Witaj w świecie Foreclosed.
Foreclosed to gra na pierwszy rzut oka charakteryzująca się wszystkim tym, co powinien mieć hicior ze średniej półki. Cyberpunkowa fabuła potrafi wciągnąć. Fakt, że człowiek nie jest właścicielem swojej tożsamości, bo rodząc się ma nabity dług, który wykupują korporacje, a rzeczony człowiek swoją pracą spłaca ten dług jest naprawdę ciekawy. Od momentu, w którym naszemu protagoniście chrzani się dzień, wydarzenia nabierają tempa, a poszukiwanie wyjaśnień na rodzące się pytania tworzy jeszcze więcej pytań. Szybko okazuje się, że nawet bankructwo naszego pracodawcy nie było takie przypadkowe. Intryga się powiększa, na scenę wchodzą nowi bohaterowie – mogłoby być naprawdę nieźle.
Gdyby nie ten cholerny gameplay.
Nie mam pojęcia co tu się wydarzyło, ale nie wydarzyło się nic dobrego. Przede wszystkim gra cierpi na kryzys tożsamości, bo sama nie wie, czym jest. W obszarze rozgrywki mamy do czynienia z kilkoma elementami. Przede wszystkim, Foreclosed oferuje strzelanie i jest tu tego całkiem sporo. Od momentu, w którym otrzymujemy do ręki pistolet gra oferuje całkiem sporo momentów, w których będziemy usuwać przeciwników. W przypadku Foreclosed nie zwiastuje to jednak wiele przyjemności. Wrogowie to cyfrowi debile, którzy pchają się nam pod lufy i czekają na eliminację, nierzadko zawieszając się po drodze. Celowanie w grze to udręka, celownik pływa po ekranie i nie pozwala wcale tak łatwo się kontrolować. Warto też tutaj wspomnieć, że system achievementów mocno premiuje tu headshoty, co stanowi dodatkowy smaczek.
Kolejnym elementem gameplayowym są tu sekcje skradankowe. Mamy możliwość ukrycia się za osłonami, uniknięcia wzroku przeciwnika, obejścia go od tyłu i wyeliminowania go po cichu. Jest tego zdecydowanie mniej i choć, zapewne gra w jakiś cudowny sposób umożliwia dowolność w eliminowaniu przeciwników, to odnoszę wrażenie, że nie dość, że ta dowolność jest pozorna, to strzelanie ma swój priorytet ze względu choćby na konstrukcję poziomów. Podczas rozgrywki sekcje skradane są sugerowane, a sekcje strzelane wręcz wymuszane przez brak dojścia do przeciwników bez konieczności ujawnienia się czy wejścia w zasięg ich wzroku.
Foreclosed cierpi na kryzys tożsamości
Podczas rozgrywki nasz bohater zdobywa również punkty doświadczenia (szczerze mówiąc nie do końca jestem pewny zasad ich przyznawania), które następnie może wydać na różnego rodzaju ulepszenia. Będąc całkowicie szczerym to po włożeniu wszystkiego w ulepszenie broni kompetnie zapomniałem o rozwoju reszty elementów. Skoro i tak w głównej mierze strzelałem, a wrogowie są naprawdę głupi to szybko wypracowałem schemat za pomocą którego pozbywałem się ich w miarę gładko. Ten system „elementów RPG” moim zdaniem nie wyszedł do końca za dobrze, ale to ze względu na to, że nie do końca pozwolono pobawić się tą postacią. Bohater jest zmuszany do pewnych rozwiązań, co wytwarza wrażenie liniowości, a propos której ktoś próbuje nas oszukać udostępniając inne tryby rozgrywki, ale specjalnie nie umożliwiając korzystania z nich wtedy kiedy się chce. Dużo lepiej by wyszło, gdyby Foreclosed zostało przy samym strzelaniu i mocno je dopracowało.
Zresztą nie tylko to wymaga dopracowania. Grafika w Foreclosed jest średnia, a sama gra sprawia wrażenie, że brakuje jej wielu szlifów. Na filmie, który nagrywałem na potrzeby tej recenzji widać nawet moment, w którym poszukując jednej znajdźki moja postać wlazła pod jakąś półkę i zaklinowała się na amen wiążąc z teksturą podłogi. Takich momentów jest niestety więcej – znikające ściany, przełażące elementy, zacinający się wrogowie – to można spotkać niemal na każdym kroku. Nawet oprawa dźwiękowa jest trochę rozczarowująca. Co prawda muzyka dobiegająca z głośników jest nawet w porządku i pasuje do klimatu, to atmosferę psują aktorzy beznamiętnie czytający swoje kwestie. Brzmi to niestety średnio i w uszach potrafi zazgrzytać.
Zmarnowany potencjał
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że Foreclosed ma całkiem spory potencjał i kilka naprawdę ciekawych elementów. Pierwszym z nich jest naprawdę fajne wykorzystanie komiksowego sznytu, ponieważ kamera potrafi nagle rozstrzelić się na kilka kadrów i pokazywać w jednym biegnącego bohatera, w drugim przyciski, które należy podusić, a w trzecim efekt naszych działań. To jest naprawdę fajne i pokazuje potencjał tego typu rozwiązań – szczególnie przy sekcjach, w których musimy rozwiązać jakąś prostą zagadkę (kolejny element gameplay’u, jakby wcześniejszych było za mało).
W innym przypadku natomiast musimy zhakować mózg przeciwnika, ale nie możemy go przeciążać, aby go nie zabić, ponieważ mamy za zadanie go przesłuchać. Foreclosed nie prowadzi za rączkę z niczym i choć rozwiązanie jest proste, to kilkukrotnie musiałem ładować save zanim wpadłem na to jak do gagatka podejść. Akurat to mi się bardzo podobało, ale fakt, że w grze nie ma prawie żadnych podpowiedzi, czy samouczka przerzucam raczej na minus. Przejście pierwszych drzwi, zablokowanych jednym z najprostszych sekwencji QTE zajęło mi trochę czasu, ponieważ ani nie wiedziałem czego mam szukać, ani kod do wstukania nie podświetlił się w widoczny sposób, ani nic innego nie dało mi znać, że mam dłubać akurat po tej stronie drzwi. Było to bardzo irytujące i szukając w sieci znalazłem informacje, że nie tylko ja miałem z tym problem. Zresztą – wspomniane komiksowe wkładki, które przy jednym elemencie są całkiem niezłe, przy innym już potrafią doprowadzić do białej gorączki, ponieważ kamera potrafi się tak usadowić, że zasłania potencjalne drogi ucieczki i w zasadzie biegasz na ślepo.
Po Foreclosed nie spodziewałem się wiele, ale stopień niedopracowania jest tu zbyt wysoki by po prostu przymknąć na niego oko. Najgorsze jest to, że naprawdę łatwo natknąć się w tej grze na dobre momenty, ciekawie pomyślane sekwencje, czy nawet dialogi (nie chodzi mi o ich odgrywanie). Szkoda, że to wszystko rozpływa się niczym łzy na deszczu i tonie w powodzi spapranych albo źle sklejonych elementów układanki. Foreclosed uznaję za zmarnowany potencjał i bardzo żałuję, że tak się stało. Ale liczę na to, że twórcy swój pomysł rozwiną i może kiedyś będzie dane wrócić do komiksowego cyberpunka, w dużo lepszym wydaniu.