Dzień dobry Wataho!
Przedstawiam kolejny odcinek z serii “retro wspominki”, chciałbym w nim opisać wspomnienia z pierwszej gry w jaką dane było mi zagrać na rodzimym Pegasusie: Contra produkcji Konami. Pozornie zwykły platformer, w którym przemy w prawą stronę ekranu (względnie w jego górę) likwidując przeciwników, jednocześnie unikając ich kul, jednakże gdy się już zacznie grać nie sposób się oderwać, i mimo wyśrubowanego poziomu trudności chcemy wracać i pokonywać kolejne platformy, przeciwników
i w efekcie kolejne poziomy.
Fabularnie również nie jest odkrywczo, a wręcz sztampowo: Atak kosmitów, armia zbirów, tajne fabryki i kompleksy, a przeciwko temu wszystkiemu dwóch uzbrojonych po zęby komandosów na tropikalnej (ale i mroźnej miejscami) wyspie, odnoszę nieodparte wrażenie, że tak mógłby wyglądać Far Cry, gdyby wyszedł w czasach świetności NESa. Komandosi Bill i Lance nie pozostawiają wątpliwości, na kim się wzorowali graficy Konami, Schwarzenegger i Stallone jak żywi. Główni przeciwnicy zresztą też nie zostawiają dużego pola do domysłów, wyglądając jak bracia Xenomorfów z serii Obcy.
Grafika jak na możliwości NES jest bardzo ładna, wręcz pastelowa, każdy z ośmiu poziomów charakteryzuje się inną scenografią
i klimatem, od dżungli, poprzez zielone wodospady i mroźny las, po industrialne klimaty fabryk, tajnych kompleksów,
aż do mrocznego gniazda kosmitów.
Produkcję oprawiono również w genialną ścieżkę muzyczną, również zróżnicowaną dla każdego levelu. Nawet dziś można jej słuchać oddzielnie od gry, nie będąc fanem chiptune’u. Dość powiedzieć, że pisząc ten artykuł, robi mi za tło, a główny motyw służy mi nawet jako dzwonek w telefonie od dłuższego czasu.
Dzięki słynnej składance 168 in 1 mogłem docenić grę w pełni – bo na standardowych 3 życiach doszedłem do max finału drugiej etapu, bez konieczności użycia Konami Code, o którego istnieniu nie miałem wówczas pojęcia, a na owym składaku można było wybrać zarówno broń początkową, jak i ilość żyć, a także poziom startowy. Zresztą dzięki naszej rodzimej konsoli, która była podróbą japońskiego oryginału można zagrać w wersję Contry, której normalnie byśmy w naszym kraju nie zobaczyli bo na Europę gra została wydana jako Probotector, gdzie gracz sterował cyborgiem, walcząc z innymi humanoidalnymi robotami.
Gra zdecydowanie kultowa i warta wspominania, równie grywalna i równie trudna i dziś!
1 thoughts on “Contra – Retro wspominki”