Berserker Uwolniony Okładka

Berserker Uwolniony – recenzja komiksu

Nie zapomnij do nas zajrzeć – > Facebook Logo Instagram Logo

Dawno temu widziałem pewien film fantasy, dumnie strzegący bram gatunku fantasy i kinematografii klasy B – Władca Zwierząt. W bodajże drugiej części tej opowieści barbarzyńcowaty wojownik zostaje wyciągnięty ze swojej fantastycznej krainy i trafia do współczesnej metropolii, w której musi zmierzyć się z przeciwnikiem, za którym niezmordowanie podąża. Szczegółów już nie pamiętam, zatarły się w pamięci, ale gdy tylko przewróciłem kilka pierwszych stron komiksu Jeffa Lemire’a i Mike’a Deodato JR. – Berserker Uwolniony, stanęła mi przed oczami ta stara filmowa produkcja. Jak się szybko okazało, komiks jest pełen klisz i kalek, więc skojarzenia te nie są niczym złym, a nawet niepożądanym.

No cóż, Berserker Uwolniony jest opowieścią, która z powodzeniem mogła by być zekranizowana w latach 80-tych czy 90-tych. Ten komiks nie sili się na prawienie morałów czy głębokie treści. Jest prostą, jednowątkową opowieścią, którą można skonsumować na jedno, bardzo przyjemne posiedzenie.

Lepiej najeżdżać niż być najeżdżanym

W świecie Berserkera życie nie jest wiele warte. Mocarny wojownik powracając z wyprawy zastaje swoją wieś splądrowaną i zniszczoną, a swoich bliskich wymordowanych. Skojarzenia z prozą Roberta E. Howarda oraz jej ekranizacjami z Arnoldem Schwarzeneggerem nasuwają się same. Autorzy zresztą sami nieco sobie z tego dworują. Ale wracając do barbarzyńcy. Po odparciu zasadzki, ranny wojownik trafia do jaskini, z której magicznym sposobem przeniesiony zostaje do współczesnej metropolii. Rannym i zagubionym przybyszem postanawia zaopiekować się bezdomny Cobb, który również stracił rodzinę, jednak w przeciwieństwie do Berserkera, jest pogodzony z losem.

Atmosfera w Berserkerze… jest bardzo przybijająca, niezależenie od tego, czy akurat zwiedzamy krainę barbarzyńców, czy amerykańskie miasto. Mrok i ciężki klimat świata barbarzyńcy znajduje odbicie w metropolii. Bezdomność, walka o zdrowie, zdobywanie pożywienia, ataki młodocianych przestępców. To codzienność Cobba, w którą wkroczył Berserker. Jak bardzo różni się to od świata, w którym mieszkańcy barbarzyńskich wiosek są najeżdżani, ich dobytek plądrowany, kobiety i dzieci mordowani? A może jest wręcz gorzej? Berserker przechodząc przez obozowisko bezdomnych, zdziwiony okropną nędzą pyta „cóż to za władca was tak ciemięży”? Bolesna obserwacja i porównanie, szczególnie, jeśli zdamy sobie sprawę, że amerykańskie ulice naprawdę są pełne ludzi bez dachu nad głową.

Berserker Uwolniony Strona

Berserker Uwolniony nie oferuje niespodzianek

Historia jest opowiedziana bardzo sprawnie, co niespodzianką wcale nie jest. Lemire jest nagradzanym i utalentowanym scenarzystą o ugruntowanej marce. Doceniam to, że twórcy nie oszukiwali ani siebie, ani czytelnika i dumnie podążali ścieżką prowadzącą wyłącznie do rozrywki. Nie spodziewałem się zaskoczeń i nagłych i niespodziewanych zwrotów akcji. Berserker Uwolniony takowych nie oferuje. Chciałem krwi, flaków, opowieści o samotnym bohaterze chcącym się zemścić i powrócić do domu i dokładnie to otrzymałem. To, że opowieść jest oparta na sztampie, kliszach i pozwalająca sobie na żarty pokroju „wchodzi barbarzyńca do jadłodajni dla bezdomnych i myśli, że to karczma” w niczym mi nie przeszkadzało.

Walory rozrywkowe komiksu podkreśla rewelacyjna wręcz kreska Deodato. Sceny walk są dynamiczne, kadry podkreślają brutalność i potworną siłę bohatera. Ucięte głowy i członki zakreślają fantazyjne fikołki w powietrzu, na twarzach rannych jest potworny grymas bólu. Sami bohaterowie są bardzo dobrze oddani. Cobb cierpi i zatraca się w marazmie, z którego wyrywa go niespodziewany gość. Berserker tęskni za rodziną pragnąc ją pomścić lub do niej dołączyć. Kadry i kreska przyjemnie karmią oczy czytelnika oddając emocje bohaterów z dwóch różnych światów oraz gładko porywając z nurtem opowieści.

Co jest najlepszego w życiu ?

Podczas lektury poczułem jakbym sam cofnął się w czasie. Prosta, rozrywkowa historia, przybijające refleksje i obserwacje. W zasadzie scenariusz Berserka Uwolnionego mógłby spokojnie posłużyć za fabułę filmu z lat 90-tych. Lektura to trochę sentymentalna podróż do czasów młodości, nieco naiwnych, nie wnikających w drobiazgi fabuł. Podróż podążająca rozrywkową ścieżką, pełną akcji, humoru i gorzkich konstatacji. I bardzo dobrze – takich tytułów nigdy za wiele.

Za egzemplarz recenzencki dziękujemy wydawnictwu Mucha Comics

Berserker Uwolniony Strona

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *