Bearnard – recenzja PC

Nie zapomnij do nas zajrzeć – > Facebook Logo Instagram Logo

Bearnard – nie każdy bohater nosi pelerynę

Bearnard to gra łącząca ze sobą elementy strategicznych walk turowych z kolekcjonowaniem kart oraz rozwiązywaniem zagadek środowiskowych. Wcielając się w postać rezolutnego misia przemierzymy różnorodne krainy. Stawimy czoła zarówno przeciwnikom, jak i łamigłówkom, które wymagają nie tylko sprytu, ale również, niczym w Wormsach, zrozumienia podstawowych praw fizyki. Czy ta mieszanka gatunków zapewnia wciągającą rozgrywkę?

Mechanika gry jest oryginalna i unikatowa choć zespala znane elementy. Na pierwszy rzut oka mamy tu prostą platformówkę 2D. Ta, poza kilkoma opcjonalnymi wyzwaniami na czas, nie powinna sprawić większych problemów. Projekt poziomów wynagradza przysłowiowe lizanie ściany i zachęca do włażenia w trudno dostępne miejsca. Zazwyczaj czeka tam na nas bonusowa karta, złoto lub rozrzucone notatki w żartobliwy sposób rozszerzające uniwersum gry. Przez większość czasu elementy platformowe pozwalały na chwilę złapać oddech między wymagającymi potyczkami.

Niedźwiedź nie do zajechania

Przemierzając krainy poruszamy się w czasie rzeczywistym. Tryb turowy odpala się jedynie podczas walki na skutek zaalarmowania wroga czy zadania mu obrażeń. Walczymy mając do dyspozycji łuk i do ośmiu kart na ręce. Nie licząc poruszania się i podstawowego ataku to karty determinują co możemy zrobić. Co ważne karty są jednorazowe. Zazwyczaj preferuję gromadzić co się da by wykorzystać te przedmioty podczas ciężkich starć. Dlatego chwilę mi zajęło przestawienie się w tryb rozpusty, na lewo i prawo sprzedając liście każdemu kto się nawinął z użyciem najsilniejszych kart. Przez większość czasu gra jest dobrze zbalansowana i zaprojektowana tak byśmy nie żałowali wypstrykania się z przekokszonych akcji. Są jednak wyjątki od tej reguły, o czym niżej. Pokonani przeciwnicy zostawiają po sobie karty więc rękę możemy uzupełniać także w trakcie toczenia bojów. Te zaś zagrywamy używając punkty akcji, które również służą do poruszania się.

Karty, które przyjdzie nam używać dzielą się zarówno na te defensywne jak i ofensywne. Za ich pomocą możemy misia podleczyć, nałożyć pancerz czy zdjąć negatywne statusy. Jednak z dostępnej puli 69 kart większość stanowią te, którymi zdecydowanie możemy zaszkodzić oponentom. Mamy strzały nadające negatywne statusy na wrogów, które następnie łączymy w kombosy. Początkowo łączenie różnych negatywnych efektów na wrogu się opłaca. Z czasem uczymy się lepiej strzelać z łuku i wykorzystywać otoczenie. Co za tym idzie coraz mniej opłaca się kisić dwie lub więcej kart na ograniczonej ręce tylko po to by zadać nieco większe obrażenia, kiedy do dyspozycji mamy lepsze alternatywy. Pomysł dobry ale wykonanie nie zachęca do robienia kombinacji w późniejszych etapach.

Zabawa w budowanie talii

Wśród ofensywnych akcji znajdziemy sporo innych interesujących zagrań. Możemy rozstawiać pułapki, kraść bądź przebijać pancerze, pozbywać się nieprzyjaciół wirem czy fultonem, rozwalać grupę strzałą rykoszetującą albo na jana traktować rywali strzałami wybuchającymi. Między kolejnymi potyczkami karty na ręce, które kompletujemy są generowane losowo. Bywa, że przez to utkniemy z przeciwnikiem na dłużej tylko dlatego, że akcje jakie mamy do dyspozycji sprawdziłyby się lepiej gdzie indziej. Cholerni krasnale, istnieje osobny krąg w piekle tylko dla nich. Dlatego warto często zapisywać grę. Bywały konfrontacje, do których podchodziłem po kilkanaście razy.

Strzelanie z łuku zrealizowane jest niczym we wspomnianych wcześniej Worms-ach czy świeższym SteamWorld Heist. Naciągając cięciwę łuku widzimy początkowy tor lotu strzały aczkolwiek najczęściej przeciwnicy są na tyle daleko od nas byśmy musieli nauczyć się strzelać wykorzystując podstawowe prawa fizyki. Dlatego też odniosłem zaskakujące wrażenie jakby Bearnard, niczym w rasowych Residentach, miał odwrócony poziom trudności. Gdzie na początku jesteśmy najbardziej bezbronni, a im bliżej końca tym częściej towarzyszyło mi uczucie, że to ja jestem łowcą nie zwierzyną. Bycie zwyczajnie lepszym w grze to jedno. Na ten efekt składa się także zdobywane doświadczenie misia, który awansuje na kolejne poziomy udoskonalając swoje statystyki. Nie bez znaczenia są również znajdywane artefakty dające pasywne lub aktywne bonusy.

Historia, której mogłoby nie być

Zaskoczył mnie wszechobecny humor oraz nawiązania do popkultury i innych gier. Wyłapywanie tychże z dialogów czy rozsianych po poziomach zwojów zaliczam zdecydowanie na plus. O fabule wspomnę jedynie, że jest i pcha intrygę do przodu. I jest to jak najbardziej w porządku. Bearnard pokazuje swoje pazury głównie w przemyślanym systemie walki.

Oprawa audio-wizualna stoi na przyzwoitym poziomie. Projekt bohatera, przeciwników, npc-ów oraz tła są przyjemne dla oka i przypominają te lepsze tytuły z 16-bitowej ery pixelartu. Ścieżka dźwiękowa trafnie buduje klimat poszczególnych biomów. Zaś muzyka towarzysząca potyczkom radośnie plumka i nie męczy.

Coś się kończy, coś zaczyna

Bearnard to wynik pasji głównie jednego człowieka. Michał Wikliński włożył w ten tytuł swoje serce i to czuć. Gra nie jest kolejnym zejściem Chrystusa branży. To raczej przyjemna odtrutka od bezpiecznych i powtarzalnych pozycji AAA z rozbuchanymi budżetami. Udanie eksperymentuje ze znanymi mechanikami tworząc coś nowego. Jak na tak niepozorny tytuł znajdziemy w nim zaskakująco dużo treści i przemyślanych mechanik. Grę ukończyłem w 8 godzin, spokojnie można w niej spędzić kolejnych kilka znajdując poukrywane sekrety i wyzwania. Chętnie w przyszłych łatkach zobaczyłbym możliwość wyboru ukończonych poziomów oraz tryb nowej gry plus. Bearnard jest obecnie dostępny na steamie, polecam ograć choćby demo. Gra dostępna w języku polskim i angielskim. Podczas rozgrywki nie napotkałem żadnych większych błędów. Steam deck poradził sobie z omawianą pozycją bez zadyszki. Na biznesowym lapku czy innym ziemniaku powinno być równie bezproblemowo.

Plusy

  • Estetyczny pixelart
  • Solidne mechaniki i system walki
  • Humor i liczne nawiązania do popkultury i gier

Minusy

  • Główny wątek fabularny
  • Nierówny poziom trudności
  • Zmarnowany potencjał kombos-ów

1 thoughts on “Bearnard – recenzja PC”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *