frostpunk_logo

Frostpunk Console Complete Edition – recenzja Xbox One

Nie zapomnij do nas zajrzeć – > Facebook Logo Instagram Logo

Zima zaskoczyła ale tym razem nie tylko drogowców. Kiedy zaczęła zamarzać woda w czajnikach, to było wiadomo, że globalne ocieplenie ma zgoła inny charakter niż ten wieszczony przez Internet. Cała ludzkość utknęła pod zwałami śniegu i musiała salwować się ucieczką wraz z eksperymentalnym generatorem ciepła, który należało zainstalować w najbliższej okolicy występowania węgla, którym był napędzany. Frostpunk rozpoczyna się od postawienia tego urządzenia, stanowiącego ciepłe serce miasta, nad którego pieczą i rozwojem będziemy czuwać. I od samego początku wiadomo, że łatwo nie będzie.

Steampunkowa rzeczywistość skuta lodem jest bardzo ponura. Jest zimno na tyle, że – 20 stopni uznaje się za temperaturę względnie przyjemną. W takich warunkach rozwijamy swoją osadę, która, jak w mało której grze daje odczuć, że nie jest złożona jedynie z budynków. Wszędzie można znaleźć informacje, że centrum Frostpunkowego miasta to wspomniany generator, ale to mieszkańcy stanowią serce osady i są niezbędni do jej rozwoju. Frostpunk z jednej strony każe traktować ludzie jak zasób. Trzeba zapewnić im ciepło, pożywienie, schronienie, opiekę medyczną. Z drugiej jednak strony każdy z obywateli ma swoje imię i nazwisko! Do obowiązków gospodarza należy również dbanie o to, aby swoimi decyzjami dawać ludności nadzieję na przetrwanie i nie wzbudzać niepokojów. A o to naprawdę trudno. Na nastroje ludności wpływają warunki, sytuacja sanitarna, żywieniowa, urbanistyczna, a także decyzje administracyjne oraz ich brak. Jeśli przybywać będzie chorych, to trzeba będzie dobudowywać szpitale, ale jeśli zabraknie budowlańców, to trzeba będzie oddelegować ludzi zajmujących się wydobyciem węgla lub odpowiedzialnych za zdobywanie pożywienia. A to ma wpływ na żołądki mieszkańców lub na działanie generatora. I bardzo wpływa na nastroje.

frostpunk

Frostpunk to gra nastrojowa

Trzeba pamiętać, że społeczności o złych nastojach prowadzić się nie da, taka szybko podziękuje nam za prace i wystawi bilet wilczy bilet. W trudnych chwilach można zmienić prawo, aby zyskać nieco na produktywności (np. wydłużyć dobę pracowniczą, wysłać do pracy dzieci, zmniejszyć racje żywnościowe czy zacząć grzebać zmarłych w zbiorowych mogiłach, co będzie to miało konsekwencje, właśnie podnosząc niezadowolenie. Populacji należy strzec z tą samą uwagą co węgla, stali i drewna. 11Bit Studios wykazało się niesamowitą pomysłowością w sporządzaniu tej konstrukcji systemu naczyń połączonych. Grając ma się wrażenie, że każda, nawet najmniejsza decyzja może odbijać się w kilku innych miejscach i dostarcza to naprawdę niesamowitego wrażenia. Grając można odczuć posmak władzy niemal absolutnej, ale ciężar tej władzy jest momentami niemal przytłaczający.

Rozgrywka polega niemal całkowicie na balansowaniu na krawędzi zarządzania kryzysowego. Surowców nie ma wcale tak wiele, mieszkańców bardzo szybko dopadają choroby czy głód i doskwiera ta cholerna temperatura. Warto wspomnieć, że podczas rozgrywki występują zmienne warunki pogodowe (podczas niższych temperatur zwiększa się zachorowalność oraz wzrasta konsumpcja węgla) oraz system dnia i nocy. W nocy mieszkańcy mają czas na odpoczynek i w tym okresie do miasta nie są dostarczane surowce, nie są wznoszone budynki i nie są prowadzone badania nad nowymi technologiami. Wszystko należy brać pod uwagę i na wszystko należy w miarę szybko reagować, bo konsekwencje pojawiają się w tempie ekspresowym.

Czy gdzieś tam jest cieplej?

Przysłowiową deską ratunku są ekspedycje, które wyruszają poza rejony ogrzewane naszym cudownym generatorem i próbują zdobyć dodatkowe surowce. Czasem uda się im znaleźć coś więcej – nowe siedliska czy miejsca schronienia innych uchodźców. Jest to zatem całkiem dobry sposób nie tylko na podreperowanie portfela, ale również uzupełnienie braków w szeregach. Wysyłając swoją pierwszą ekspedycję natrafiłem również na ciekawa sytuację. Jedna z robotnic była tak oszalała z tęsknoty za utraconą rodziną, że zgłosiła się na ochotnika do pierwszej wyprawy, będąc przekonana, że odnajdzie swoich bliskich. I co ciekawe – pierwsza ekspedycja, która sprowadziła ocalałych mocno podniosła morale w osadzie, ponieważ wiele rodzin zostało ponownie połączonych. Bardzo fajny, miły akcent.

Ekspedycje również sprowadzają specjalistów, fachowców, którzy obsługują wyspecjalizowane budynki. Populacja osady jest bowiem podzielona na robotników (czyli tych od pracy fizycznej – zdobywają oni surowce, budują budynki i drogi) oraz inżynierów, czyli specjalistów obsadzających i zapewniających funkcjonowanie budynków jak szpital, warsztat czy kuchnia polowa. Bez nich, budynki nie spełniałyby swoich funkcji nie dałoby ani dbać o potrzeby ludności, ani rozbudowywać osady.

Rozbudowa miasta we Frostpunk odbywa się wokoło generatora ciepła. Forma kołowa planu budowy to dość nowatorskie podejście w strategiach. Budować nowe struktury możemy w zasadzie wszędzie, ale z racji tego, ze ciepło z generatora rozchodzi się wokoło niego, to najoszczędniej w utrzymaniu jest stawiać budowle najbliżej niego, a skoro jest okrągły w przekroju, to plan budowy będzie rozchodził się koncentrycznie wokół. Place budowy łączymy drogami aby zapewnić dostawę niezbędnych środków i ułatwić komunikację. W zasadzie to rozwiązanie ani ziębi ani parzy – jest inne i gdyby nie problemy dokładnym osadzeniem budynków, to nie można byłoby się do niczego przyczepić.

frostpunk snow

Sterowanie padem jak symulator zmarzniętych palców

W zasadzie to wspomniane problemy bardziej wiążą się ze sterowaniem, niźli z samą konstrukcją gry. Frostpunk Console Edition to port z PC, który aż się prosi o obsługę myszki i klawiatury (niestety gra nie obsługuje tych urządzeń), a padowi, pomimo tego, że obsługa guzików i gałek jest przemyślana bardzo dobrze, to do ideału jednak sporo brakuje. Gałki pływają, krzyżak potrafi przeskoczyć za szybko – ot pierdołki, które na początku trochę irytują, ale w miarę upływu czasu i nabierania wprawy idzie z nimi żyć.

Frostpunk oferuje dwa tryby rozgrywki – Endless oraz scenariusze kampanijne owinięte w fabularne opakowanie. Fabuła pozwala śledzić wydarzenia i zaznajamiać się ze światem Frostpunka, potrafi również wprowadzić trochę zamieszania. Endless to jak sama nazwa wskazuje, tryb nieskończoności, który pozwala na rozgrywkę póki generator grzeje i dostarcza ciepła. Trochę to kojarzy mi Frostpunka z Cywilizacją, choć poprzez zarządzanie zawodami to i w myślach szybko pojawiają się The Settlers i myślę, że oba te tytułu wskakują dość słusznie. Bo podobieństwo w konstrukcji gry to jedno, ale Frostpunk generuje podobną przyjemność z rozbudowy i tworzenia swojego mini państwa-miasta.

W dostarczonej wersji kompletnej dołączony był season pass, w którym można znaleźć dodatki: Na Krawędzi, Ostatnia Jesień oraz The Rifts. DLC oferują sporo nowej zawartości. Znajdziemy tu nowe budynki, nowe mapy w trybie nieskończoności i nowe scenariusze fabularne, a licznik czasu spędzonego z grą dodaje kolejne dziesiątki godzin. Frostpunk, pomimo tego, że jako takich tur tu nie ma szybko wprowadza znany wszystkim komputerowym strategom syndrom kolejnej tury. Frostpunk to cholernie dobry i megawciągający tytuł. Przybija do konsoli, uzależnia i nie puszcza. Niesamowite, że na konsoli pojawiła się strategia o takich właściwościach. Tak bardzo ma się ochotę sprawdzić, co znajdzie nowa ekspedycja, upewnić się, że wystarczy węgla, zadbać o wszystkich chorych, liczyć ile zaoszczędzi się żywności, jeśli ludzie przejdą na cienką zupę – elementów zapewniających maksymalną wkrętkę jest tyle, że głowa może pęknąć. Twórcy w jakiś magiczny sposób posklejali je wszystkie w bardzo sensowną i trzymającą w napięciu całość.

Dodatkowo 11Bit Studios znów zrobili coś niesamowitego (po This War of Mine). Gra bowiem otrzymuje jakiś bardzo ludzki wymiar. Wszystkie małe ludziki, które mozolnie próbują przetrwać w dzikich warunkach mają imiona i nazwiska. Od czasu do czasu wyrażają swoje obawy i nadzieje. Pragną wyruszać w ekspedycjach w nadziei na odnalezienie bliskich. Dziękują za ocalenie życia, narzekają na mróz, dodają sobie otuchy. Tu działa jakaś magia i po prostu nie chce się, żeby przestawała. Szybko wytwarza się jakaś więź, która powoduje radość z małych drobiazgów w tym zamrożonym świecie, albo ból serca po wprowadzeniu nowych unormowań prawnych, jakże dokładających zmartwień mieszkańców. Frostpunk to gra wyjątkowa i bez dwóch zdań jedna z najlepszych strategii na Xboksa. Tytuł jest obecny w Game Pass, więc wymówek przed spróbowaniem jest naprawdę niewiele.

frostpunk
frostpunk people
frostpunk

1 thoughts on “Frostpunk Console Complete Edition – recenzja Xbox One”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *